Gimnazjum Nr 133
w Warszawie
im Ks. Stefana Kard. Wyszyńskiego
02-495 Warszawa
ul. Warszawska 63
tel/fax (0-22) 667-09-32
Dyrektor: Bożena Biniek
   
 

Lato w Koziej Bródce

Rozdział I

Cześć, jestem Martyna Zielińska, mam 13 lat, blond włosy i niebieskie oczy. Moja mama nazywa się Martyna, a tata Robert, oboje z zawodu są dentystami.
Mój tata pochodzi z Krakowa, a mama wychowała się w domu dziecka w Częstochowie. Ja urodziłam się w Warszawie i mieszkam przy ulicy Czerwonego Krzyża 56/33. Bardzo dobrze znam dziadków ze strony taty, a ze strony mamy nie znam wcale.
Mama chciała znaleźć swoich rodziców, więc po pewnym czasie wynajęliśmy detektywa, który miał odszukać dziadków. Jednak najpierw mama musiała opowiedzieć całą historie.
Detektyw grzecznie poprosił:
- Czy może pani opowiedzieć mi wszystko od początku?
Mama zgodziła się i zaczęła mówić:
- Drogi panie detektywie - powiedziała - gdy miałam 8 lat, wychowawczynie opowiedziały mi, jak zaczął się mój pobyt w domu dziecka.
- Czy możemy przejść do rzeczy, bardzo się spieszę mam jeszcze kilku klientów?
- Więc dobrze, znaleziono mnie pod drzwiami. Na szyi miałam zawieszoną karteczkę z imieniem, nazwiskiem i innymi danymi osobowymi, które nie zdradzałyby moich rodziców. Nazwisko było rozmazane, panie z domu dziecka głowiły się trzy dni i w końcu wyczytały, że nazwisko brzmi Kowalewska. W wieku 20 lat znalazłam sobie pracę i poznałam mojego kochanego Roberta. No, a resztę można sobie dokończyć.
- A czy nikt nie chciał pani adoptować? - zapytał detektyw delikatniejszym głosem.
- Znaczy się było dużo rodzin, ale ja nie chciałam - odpowiedziała mama.
- Ja - powiedział detektyw - muszę już lecieć, jak coś znajdę, to zadzwonię.
Minęły dwa tygodnie i mama miała coraz mniejsze nadzieje. Nie wiedziała, czy detektyw odnajdzie jej rodziców czy nie.
Około godziny 1630 mama krzątała się po kuchni, robiąc obiad. Zasiedliśmy do stołu. Po chwili zadzwonił telefon.
- Halo, kto mówi? - zapytałam.
Jednak nikt nie odpowiedział.
- Halo, słucham, kto mówi? - zapytałam już trochę nerwowo.
Połączenie nagle się przerwało.
- Kto dzwonił, kochanie? - zapytała mama.
- Nie wiem - odpowiedziałam - połączenie zostało przerwane.
- Bardzo dziwna sytuacja - powiedziała, zastanawiając się, mama.
Po chwili telefon zadzwonił ponownie. Tym razem to ona odebrała.
- Halo, słucham? - zapytała mama.
- Czy mam przyjemność rozmawiać z panią Martyną ?- zapytał grzecznie mężczyzna - przepraszam, że połączenie zostało przerwane. Niechcący nacisnąłem jakiś klawisz.
- Przepraszam, a kto mówi?- zapytała mama.
Nie usłyszałam odpowiedzi, bo mama kazała mi wyjść.
Siedziałam w dużym pokoju chyba 10 minut, jednak mama w końcu przyszła i zawołała tatę.
- Moi drodzy - zaczęła - mam dla was dwie wiadomości, od której zacząć? - zapytała
- Od tej pierwszej - prędko odpowiedziałam, aby uprzedzić tatę.
- No więc dobrze, pierwsza wiadomość to ta, że detektyw znalazł moich rodziców, a druga, że na nazwisko mam Kowalska, a nie Kowalewska.
- A kiedy jedziemy odwiedzić dziadków? - zapytałam.
- W tę sobotę - oznajmiła nam mama z uśmiechem na twarzy.
Bardzo się ucieszyłam i od razu zapytałam:
- Gdzie dziadkowie mieszkają?
- W Koziej Bródce niedaleko Radomia.
- A jak się nazywają dziadkowie?
- Na nazwisko maja Kowalscy, a na imię Zosia i Tadeusz.
- O której wyjeżdżamy? - zapytałam niecierpliwie.
- Musimy to jeszcze omówić z tatą - -odpowiedziała mama.
- Wyjeżdżamy o 900 - powiedział tata bez zastanowienia i bez konsultacji z mamą.
W końcu nadeszła sobota, tak długo oczekiwana przeze mnie. Punktualnie o 900 wyjechaliśmy. Droga była długa. Przez cały czas nie mogłam się doczekać spotkania z nowymi dziadkami. Co chwilę pytałam rodziców:
- Za ile dojedziemy?
- Już niedługo - za każdym razem tak samo odpowiadali.
Po pół godziny dojechaliśmy.

CDN........
*PAULINA*